Odcinek Tygodnika Literackiego wyemitowany 22.12.2012r. na antenie Programu Drugiego Polskiego Radia dotyczył ostatniego tomu Niby - dziennika Zygmunta Mycielskiego. W dyskusji nad zapiskami polskiego kompozytora udział wzięli: prowadząca audycję Iwona Smolka oraz jej goście - Tomasz Burek i Piotr Matywiecki.
Gospodyni programu, przedstawiwszy słuchaczom obecnych obok siebie krytyków literackich, rozpoczęła charakterystykę wydanego pośmiertnie dzieła autora Ucieczek z pięciolinii od przytoczenia krótkiego fragmentu utworu. Chwilę później prezenterka zwróciła uwagę na widoczną w dzienniku pracę redakcyjną, a także fakt, że nie został on ułożony przez Mycielskiego. Kiedy zaś przeszła do informacji o czasie powstawania omawianej publikacji, spikerce znienacka przerwał Matywiecki. Wynikło spore nieporozumienie – prowadząca, chcąc podać wiek pisarza w chwili rozpoczęcia pracy nad trzymanym przez nią dziełem, dla określenia charakteryzowanego tomu użyła ogólnego terminu „dziennik”. To drobne uchybienie zaniepokoiło obecnego obok Smolki krytyka, który wtrącił się, by uściślić wypowiedź prezenterki. Komentarz autora Kamienia granicznego nie uszedł jednak bez echa. Poirytowana sytuacją spikerka przyznała wprawdzie rację zaproszonemu do programu gościowi, lecz wskazawszy na właściwy przedmiot dyskusji uzasadniła słuszność użycia szerszej znaczeniowo definicji. W dalszej części audycji prowadząca zauważyła, że pisany przez końcowe lata życia Niby – dziennik… odzwierciedla złą kondycję emocjonalną jego twórcy, stanowiącą obok opisów nastrojów politycznych i ogólno historycznych zasadniczą treść utworu. Swoje słowa poparła fragmentem rzeczonej publikacji, dzięki któremu mogliśmy dowiedzieć się o dwóch interesujących pisarza tematach – muzyce oraz własnej śmierci. Smolka przyznała również, iż porównawszy omawiany utwór z tomem zamykającym edycję Dzienników Jarosława Iwaszkiewicza dostrzegła wyraźną przepaść dzielącą postaci. Mimo odczuwalnego w obu wypadkach przygnębienia, to właśnie autor Szkiców i wspomnień wydał się prezenterce znacznie bardziej tragiczny. Chwilę później, spikerka zwróciła kolejny raz uwagę na emocjonalność Mycielskiego zauważając teraz, że sfera uczuciowa podczas choroby kompozytora jest dla niego najważniejszą częścią sztuki. Prowadząca stwierdziła także, iż artysta zrezygnował z uprawiania dotychczasowego rzemiosła, argumentując to niezdolnością wzbudzenia w sobie odpowiednich przeżyć wewnętrznych. Kolejną, a zarazem ostatnią kwestią, jaką poruszyła Smolka był negatywny sposób postrzegania przez autora Postludiów sytuacji historyczno – politycznej kraju. Prezenterka wyraziła ubolewanie nad faktem odejścia Mycielskiego zanim ten mógł przekonać się o pomyłce snutych na kartach rzeczonego dzieła przepowiedni dotyczących rychłego upadku Polski.
Po zakończeniu trwającej przeszło cztery minuty wypowiedzi spikerka oddała głos Burkowi, który bez ogródek stwierdził, że omawiana publikacja to najnudniejszy dziennik, jaki kiedykolwiek czytał. Autor Niewybaczalnych sentymentów potwierdzenie swoich słów znalazł u samego Mycielskiego, będącego zdaniem krytyka równie zblazowany treścią, co on. Obecny w studio gość uzasadnił monotonność utworu skłonnością kompozytora do rezonerstwa. Powołując się na poprzedni tom dziennika wysnuł wniosek, iż obie publikacje zostały nacechowane tak samo intensywną i nużącą chęcią dowodzenia rzeczy oczywistych. To zaś było widoczne za sprawą stawiania jednej tezy oraz powtarzaniem jej w różnych wariantach. Słowa Burka wywołały błyskawiczną reakcję prowadzącej, która zaznaczyła, że przywoływanych przez Mycielskiego twierdzeń można zauważyć co najmniej kilka. Po krótkiej chwili autor Zamiast powieści przystąpił do dalszego ciągu wypowiedzi, odnosząc się teraz do snutej na łamach poprzedniej części omawianego dzieła politycznej wizji rzeczywistości. Zaproszony gość zauważył bowiem, iż kompozytor konstatował tam upadek Zachodu, piętnując niezrozumienie Rosji przez państwa demokratyczne. Krytyk swoje obserwacje zestawił z obrazem rysującym się na łamach Niby – dziennika…, spostrzegając wyraźną zmianę kierunku rezonerstwa autora. Tu bowiem dawny okupant Rzeczpospolitej przedstawiony został jako złowrogi twór, wobec którego Polska musiała być podległa. Autor Dzieła niczyjego lekko rozbawionym głosem dodał, że jedyny widoczny w omawianym utworze program narodowy obejmuje lizanie Rosjanom butów i kochanie ojczyzny. Wypowiedź krytyka wywołała oburzenie Smolki, która kategorycznie odmówiła racji zaproszonemu gościowi twierdząc, że przytoczone przez niego słowa nie wyszły spod pióra kompozytora. Burek zaś, broniąc swojego stanowiska, powołał się wówczas na obecny w Niby – dzienniku… przykład Iwaszkiewicza, będącego według Mycielskiego zwolennikiem wspomnianego konceptu. Jednocześnie jednak autor Żadnych marzeń zakwestionował słuszność przedstawiania wieloletniego redaktora „Twórczości” jako poplecznika tegoż programu. W dalszej części wypowiedzi Burek zwrócił uwagę na fakt niedoceniania przez kompozytora ruchu „Solidarności”, wyliczając przy tym kolejne stwierdzenia artysty podług których działania Wałęsy miały być bezzasadne. Krytyk swoimi słowami kolejny raz sprowokował prezenterkę. Ta bowiem uznała, że przytoczone spostrzeżenia cechują się naiwnością. W odpowiedzi zaproszony gość podważył opinię spikerki, przypisując głoszone przez Mycielskiego tezy ówczesnej propagandzie. Prowadząca, broniąc zajmowanego stanowiska zaznaczyła wówczas, iż to właśnie czynności agitacyjne określiła jako lekkomyślne. Po zakończeniu krótkiej wymiany zdań, Burek poruszył kwestię jednokierunkowości myślenia kompozytora. Krytyk zauważył teraz, że nawet ważna dla autora Notatek o muzyce i muzykach postać Michnika nie przekonała go do „Solidarności”. Mycielski bowiem w inicjatywie byłego prezydenta Rzeczpospolitej widział jedynie marnujących życie młodych bohaterów. Zaproszony gość postawie artysty nadał miano „ułatwionego rezonerstwa”, za jej przyczynę podając chęć podkreślenia przez kompozytora swojego wysokiego pochodzenia społecznego. Wypowiedź autora Dziennika kwarantanny ponownie wzburzyła Smolkę, której cierpliwość wydała się właśnie dobiec końca. Prezenterka bowiem wyraźnie zdenerwowanym głosem oznajmiła Burkowi, iż informacja o powinowactwie Mycielskiego z wielkimi rodami arystokratycznymi została wzmiankowana mimochodem, nie zaś celowo. Chwilę później prezenterka zarzuciła krytykowi krzywdzący stosunek względem twórcy Pięciu szkiców symfonicznych, po tym, jak zasugerował, że kompozytor uzurpował sobie prawo do udzielania rad przedstawicielom innych środowisk. Spikerka zwróciła także uwagę na pozostałe poruszane przez artystę tematy dotyczące sztuki, uznając je za równie ważne. W odpowiedzi Burek odmówił sugerowanego znaczenia przywoływanym kwestiom, argumentując to hipokryzją i megalomanią zapisków Mycielskiego. Po stanie śmiertelnego znudzenia, a następnie ogromnego wzburzenia, ze strony prowadzącej przyszedł wreszcie czas na rezygnację. Aktem kapitulacji Smolki zdało się być pełne treści „Oj, oj, oj”, stanowiące jednocześnie podsumowanie wypowiedzi Burka.
Jako ostatni głos w dyskusji zabrał Matywiecki. Autor Zdartych okładek już na wstępie dał wyraz swojemu zakłopotaniu względem przedmówcy. Dziennik Mycielskiego uznał bowiem za jeden z najlepszych dzieł tego typu. Twórca Poematów biblijnych stwierdził także, iż Burek słusznie przywołał poglądy polityczne artysty. Krytyk zaznaczył jednak, że przytoczonych kwestii nie potraktował jako przejawu przenikliwości dyplomatycznej, uważając je raczej za sygnał upływu czasu. Matywiecki zwrócił również uwagę na szerokie poparcie głosu Mycielskiego. Pesymistyczna wizja rzeczywistości, której autor Powietrza i czerni nadał miano „przejmującego świadectwa upadku nadziei”, dotyczyła bowiem całego grona osób wywodzących się z pokolenia kompozytora, jak również ludzi znacznie od niego młodszych. Krytyk zauważył, iż wielu ówczesnych działaczy podziemnego ruchu oporu, mimo swojego zaangażowania w przedsięwzięcie Wałęsy, podzielało poglądy Mycielskiego. Zaproszony do studia gość zaznaczył jednak, że postawy tej nie można nazwać schizofrenią a konradowskim obowiązkiem. Chwilę później Matywiecki zwrócił uwagę na rozważania artysty, odznaczające się według niego „mądrą bezradnością”. Autor Struny wyraził sprzeciw wobec nazywaniu podobnych przemyśleń filozoficznymi, a także ostentacyjnemu pomijaniu tego rodzaju refleksji przy okazji rozmów o literaturze osobistej. Jako znamienny przykład obrazujący wspomniane działanie twórca Twarzy Tuwima przytoczył anegdotę mającą miejsce podczas zebrania Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, kiedy to jeden z zaproszonych gości, zabierając głos w sprawie wydanego niedawno dziennika, lekceważąco odniósł się do widniejących na kartach utworu rozważań. Krytyk wprost przyznał, że pełne ignorancji słowa uczestnika spotkania spowodowały u niego wybuch skrajnie negatywnych emocji. Chwilę później Matywiecki powrócił do podjętej wcześniej kwestii mądrej bezradności przemyśleń kompozytora, zauważając teraz duże podobieństwo tonu artysty względem zapisków Janusza Korczaka. Autor Podróży zwrócił uwagę na występującą w obu wypadkach mieszaninę mądrych pytań i bezradnych odpowiedzi zaznaczając jednocześnie, iż Mycielski dzięki swoim notatkom staje się jednym z najbardziej przenikliwych polskich myślicieli. Chcąc uargumentować wygłoszoną opinię, krytyk krótko omówił treść widniejącego pod pochodzącym ze stycznia 1987 roku zapisku dotyczącego natury języka. Na jego podstawie twórca Nawrócenia Maxa Jacoba dostrzegł kolejne podobieństwo refleksji kompozytora, tym razem do późnej filozofii Wittgensteina. Matywiecki za wartościowe uznał stawianie sobie przenikliwych pytań i unikanie banalnych formuł, którym sam Mycielski nadał miano „wyślizganych przez umysł”. Krytyk przyznał w końcu, że myśli autora Symfonii polskiej bywają starczo – chaotyczne, zauważając jednak, iż pośród nich czytelnik może znaleźć także nader istotne rozważania dotyczące dzisiejszej cywilizacji. Twórca Światła jednomyślnego zwrócił także uwagę na widniejące tu świadectwa pracy pamięci artysty. Za dowód prawdziwości wypowiedzianych słów Matywieckiemu posłużyło przytoczone trzykrotnie wspomnienie Kanclerskiego, którego niezwykle poruszający obraz agonii pojawił się w dziele jako rodzaj etycznej i prywatnej obsesji Mycielskiego. Zaproszony gość dodał również, że przedstawiony przez Burka negatywny odbiór omawianej publikacji spowodowany został ograniczoną jedynie do spraw politycznych lekturą dziennika. Twórca Zwyczajnej, symbolicznej, prawdziwej skrytykował taki sposób czytania utworu, wartości dzieła widząc na zupełnie innej płaszczyźnie. Opinia krytyka wzbudziła żywe zainteresowanie Smolki, która wtrąciła się, by przyznać mu rację. Kończąc swoją wypowiedź, Matywiecki krótko omówił występującą w dzienniku kwestię muzyki. Zaproszony gość przyznał, że padające ze strony Mycielskiego uszczypliwe uwagi względem współczesnych kompozytorów skłaniają do zastanowienia się nad faktem, czy aluzje te zostały podyktowane pychą połączoną z kompleksem niższości. Po krótkim namyśle autor Improwizacji i światów stwierdził, iż wyrazista wizja preferowanej przez artystę muzyki mogła być przyczyną ograniczenia poczucia współuczestnictwa w jej wielu nurtach, jednak taki stan rzeczy nie został spowodowany wyniosłością twórcy. Wówczas do dyskusji po raz kolejny włączył się Burek. Krytyk zwrócił uwagę na widniejący w dzienniku protekcjonalny ton kompozytora skierowany do Henryka Góreckiego. Zaproszony gość zaznaczył, że to właśnie autor Kantaty zrealizował Symfonię pieśni żałosnych – utwór, stanowiący ucieleśnienie twórczych marzeń Mycielskiego. Kończąc swoją wypowiedź Burek poruszył kwestię redakcji przypisów, zauważając w tej materii haniebne niedopatrzenia. Krytyk, podawszy przykład mylnego komentarza kompozytora, zwrócił uwagę na brak korektorskich poprawek, mających za zadanie sprostowanie popełnionych przez artystę błędów.
W ostatnich sekundach trwania programu prezenterka podsumowała przeprowadzoną audycję mówiąc, że Niby – dziennik… to dzieło budzące u każdego odbiorcy zupełnie inne odczucia. Spikerka nieco zaczepnym tonem zauważyła przy tym, iż dokładnie zapoznała się z publikacją będącą przedmiotem dyskusji. Słowa te wywołały błyskawiczną reakcję Burka, który w odpowiedzi postanowił zaznaczyć swoją obecność wśród uważnych czytelników omawianego utworu.
Tygodnik Literacki stanowi niewątpliwie cenne źródło informacji dla osób zainteresowanych nowościami wydawniczymi dostępnymi na rynku. Audycje Smolki mają jednak jeszcze jedną, wartą podkreślenia zaletę. Pozwalają one bowiem choć na kilkanaście minut przenieść się słuchaczom do pozbawionego efektu przerostu formy nad treścią radiowego świata literatury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz