Kraj Wilhelma Aleksandra jest miejscem wyróżniającym się nie tylko piękną
architekturą czy charakterystycznym, unoszącym się w powietrzu ziołowym
dymkiem, ale też wieloma, czasem naprawdę zaskakującymi faktami, których
istnienie może budzić zdziwienie, a w niektórych przypadkach myślę, że nawet lekkie zażenowanie. Zapraszam zatem na moje subiektywne
zestawienie tychże ciekawostek i życzę miłej lektury!
1. Niezasłanianie okien
Holendrzy, jak już wspomniałam w swoim debiutanckim blogowym tekście
zatytułowanym Amsterdam koloru pomarańczowego, należą do
szalenie otwartych osób. Ich zdecydowanie ponad przeciętna gościnność przekłada
się również na dość kontrowersyjny zwyczaj, jakim jest niezasłanianie (nota
bene, bogato i kolorowo udekorowanych) okien w domach. Według jednych,
brak zasłon czy firanek wiąże się z XIX-wieczną protestancką tradycją
głoszącą, że przyzwoici i pobożni ludzie nie mają nic do ukrycia. Inni zaś
początki owego zwyczaju wiążą z marynarzami, a ściślej zakazem zasłaniania
okien, jakie ci, w obawie przed potencjalną zdradą, nakładali na swoje kobiety
na czas żeglugi. Chcąc rozwiać wszystkie wątpliwości i poznać genezę tej dość
osobliwej tradycji, pewnego dnia o przedstawione wyżej tezy zapytałam znajomego
Holendra. Jakież było moje zdziwienie, gdy ten bez ogródek, z uśmiechem na
ustach stwierdził, że jego rodacy są po prostu z natury bezwstydni. Ot co!
2. Brak możliwości płacenia kartą w muzeach
Kraj tulipanów to miejsce pełne muzeów. Co jednak zadziwiające, dosłownie
za każdym razem (a było tych „razów” naprawdę sporo), kiedy za bilet wstępu
chciałam zapłacić kartą, w odpowiedzi od pani obsługującej terminal słyszałam,
że właśnie wystąpiła awaria systemu (a podkreślmy – sprawa tyczy się różnych
muzeów w różnych miastach, na przestrzeni wielu miesięcy) i w rezultacie jedyną
dostępną opcją jest uiszczenie opłaty gotówką. Jeśli komuś z Was udało się
zatem zapłacić w jakimś holenderskim miejscu kultury kartą to dajcie proszę
znać w komentarzach, bo być może to ja po prostu mam takie szczęście.
3. Składanie życzeń urodzinowych nie tylko solenizantowi
W Polsce za aksjomat uznaje się fakt, iż podczas urodzin składamy życzenia
jedynie jubilatowi, gdyż jest to właśnie jego święto. W Holandii natomiast
życzenia składa się nie tylko solenizantowi, ale także wszystkim obecnym
członkom rodziny, a nawet zgromadzonym gościom. Co więcej, Holendrzy nie
rozbudowują swoich życzeń ani w żaden sposób ich nie personalizują,
ograniczając się najczęściej do jednego słowa – gefeliciteerd,
czyli „wszystkiego najlepszego”, a w dosłownym tłumaczeniu także „gratulacje”.
Warto w tym miejscu zaznaczyć również, że obywatele kraju tulipanów, w
przeciwieństwie do nas, nie obchodzą imienin.
4. Brak cenzury w telewizji
Z holenderską otwartością na innych ściśle wiąże się też wysoka tolerancja.
W kraju Wilhelma Aleksandra zalegalizowane są homoseksualne związki małżeńskie,
możliwa jest również adopcja dzieci przez pary jednopłciowe. Nikogo nie powinno
więc dziwić, że w holenderskiej telewizji nie ma miejsca na cenzurę.
Niezależnie od tego, czy mówimy tu o programie dokumentalnym Ik Vertrek dotyczącym przeprowadzek, gdzie w jednym z odcinków
bohaterowie nago przygotowują sobie posiłek, czy też o emitowanym na żywo
reality – show, w Holandii człowiekowi pozwala się być po prostu człowiekiem i
nie rozmazuje się jego nagiego ciała.
5. Jak holenderski krajobraz to tylko z rowerem
Ostatnią ciekawostką, o której chciałabym wspomnieć w tym poście jest
fakt, iż w Holandii podstawowym środkiem transportu jest rower. Kraj Wilhelma
Aleksandra liczy sobie ponad 15000 km tras rowerowych, co sprawia, że
jednośladem bezpiecznie dotrzemy w dowolnie wybrane miejsce. Trzeba jednak pamiętać, że niestety rowery w Holandii bardzo lubią zmieniać swojego właściciela i wysokiej jakości zabezpieczenia niewiele tu pomogą.
Super artyguł!!!! Wcionsz nie moge wyjźdz z ziemi!!!!! ))))
OdpowiedzUsuńСупер артыкул справил Зе науцзылем сие полскиего
OdpowiedzUsuń